Najstarsza sprawa, do której dotarł nasz gość dotyczy kradzieży garderoby króla Stefana Batorego w Niepołomicach w 1584r. Dopuścił się tego Jan Goryszowski z ziemi sandomierskiej. Został złapany i przesłuchany na dwa sposoby – „dobrowolnie i na mękach”, a następnie skazany na karę śmierci przez powieszenie. Jak nadmienił pan Krzysztof, była to dosyć łagodna kara, ponieważ wtedy skazywano również na ćwiartowanie żywcem.
W okolicach Niepołomic znane były także procesy czarownic. W ówczesnych czasach ukazał się katolicki traktat na temat czarownictwa, spisany przez dominikańskiego inkwizytora Heinricha Kramera, być może we współpracy z innym inkwizytorem Jakobem Sprengerem (obaj byli profesorami teologii) – „Młot na czarownice”. Tekst ten został po raz pierwszy opublikowany w 1487 r. i stał się znany jako podręcznik łowców czarownic od XV do XVII wieku. Był uważany za jedno z podstawowych kompendiów o czarach, czarownicach i ich związkach z szatanem. Dzieło to wywierało olbrzymi wpływ w swoim czasie i przez kilka kolejnych stuleci.
W Niepołomicach odbyło się kilka takich procesów. Między innymi osądzono Jadwigę Talazynę, primo voto Michałkową ze wsi Kłaj. Wymierzono jej karę śmierci przez spalenie [26 IV 1688].
Kolejna sprawa dotyczyła skazania na „śmierć ściętą” i „spalenie na granicach” Reginy Wojciechowskiej ze wsi Kłaj oraz Reginy Smalcowej, która nie przyznała się do winy i została uwolniona od kary śmierci. „Orzeczono, że ma pozostawać w więzieniu w Niepołomicach, aż do przedstawienia czterech poręczycieli spośród swoich sąsiadów, że nikomu nie będzie w przyszłości wyrządzać jakichkolwiek szkód pod groźbą natychmiastowego uwięzienia i kary gardła [2 IX 1688]”.
Jak już było wspomniane kara za kradzieże była bardzo surowa, jednak nie odstraszało to złodziei. I tak w 1703 r. na śmierć przez powieszenie na szubienicy skazano Stanisława Skiminę ze Szczytnik oraz jego wspólnika Krzysztofa Prochownika. Zostali oni oskarżeni przez Wojciecha Świerczka z Niepołomic o kradzież koni.
Za wieloletnie kradzieże w 1778 r. ukarany został również „śmiercią na szubienicy” Tomasz Kowalski z Niepołomic.
W 1911 r. „śmiałego” napadu dokonano na plebanię w Niepołomicach. Nieznani sprawcy zakradli się nad ranem i splądrowali całą plebanię. Próbowali dostać się do sypialni księdza kanonika Graczyńskiego, która na szczęście była zamknięta. Ostatecznie ukradli tylko papierosy i drobne pieniądze. Tej samej nocy, prawdopodobnie ci sami sprawcy dobijali się do szynku żydowskiego, ale zostali spłoszeni. Natomiast w Zabierzowie Bocheńskim na posesję bogatego gospodarza napadło kilku bandytów. Gospodarz broniąc się zastrzelił dwóch z nich, a trzeciemu obciął siekierą rękę. Następnie zgłosił to w niepołomickim sądzie, gdzie przyjęto go ze zrozumieniem i postanowiono, że należy bardziej zadbać o bezpieczeństwo mieszkańców.
W XIX wieku wiele spraw dotyczyło rabunków, morderstw (również na tle rabunkowym), a nawet zdarzyło się fałszowanie pieniędzy.
Na przykład w 1898 r. głośna była sprawa Wawrzyńca Patra z Niepołomic, który zamordował swojego zięcia Józefa Eliasza, za co został skazany na trzy lata więzienia. Warto zaznaczyć, że w tamtych czasach pobyt w więzieniu różnił się znacznie od czasów dzisiejszych. Więźniowie byli przetrzymywani w bardzo złych warunkach, często dodatkową karą były tzw. posty, czyli głodzenie.
W okresie międzywojennym odnotowano wiele spraw dotyczących mordów na gajowych (leśniczych). Najczęściej dopuszczali się tego kłusownicy i złodzieje drewna. Ten proceder był nagminny w tamtym czasie, ale zdarzały się również sytuacje odwrotne. W 1922 r. w czasopiśmie „Nowa Reforma”, nr 137 ukazał się artykuł o zabójstwie złodzieja leśnego, w którym czytamy:
„Niedawno temu w Puszczy Niepołomickiej leśnik Sodoma złapał na gorącym uczynku kradzieży drzewa z lasu znanego złodzieja leśnego i członka głośnej w okolicy rodziny złodziejskiej, Wesołowskiego. Złodziej dojrzawszy zbliżającego się leśnika, rzucił się na niego, starając się najpierw rzuconą mu pod nogi kłodą drzewa zwalić leśnika na ziemię. Wywiązała się walka, w której leśnik Sodoma, broniąc swego życia, ugodził Wesołowskiego kolbą fuzji, jak się okazało, śmiertelnie. Leśnika aresztowani i po przesłuchaniu wypuszczono na wolność.
Z okazji tego wypadku podnieść należy, że kradzieże drzewa w Puszczy Niepołomickiej przybrały rozmiary horendalne, a rozpasanie i bezczelność złodziei doszły do punktów krańcowych. Służba leśna w Puszczy ma pracę niezwykle z tego powodu uciążliwą i niebezpieczną, gdyż samotnie krążący po swym rewirze leśnik każdej chwili jest narażony na napad opryszków.”
Ostatnia sprawa, o której rozmawialiśmy na spotkaniu dotyczyła „świętokradztwa w kościele w Niepołomicach”. Wydarzenie to miało miejsce w 1919 r., kiedy to w nocy nieznani sprawcy włamali się do niepołomickiego kościoła i z zakrystii ukradli cenne przedmioty. Wśród nich zabytkową monstrancję z XVI wieku podarowaną parafii jako wotum przez hetmana Lubomirskiego i złote kielichy. Skradzione przedmioty udało się odnaleźć po kilku miesiącach w nieczynnej studni za zamkiem. Prawdopodobnie złodziejem okazał się jeden z żołnierzy tutejszego Garnizonu, który dokonał kradzieży wraz z kolegą, a następnie pojawił się u „Żyda” z kawałkiem monstrancji. Sprawa była na tyle podejrzana, że została zgłoszona na policję.
To tylko niektóre z „mrocznych” historii niepołomickich, o których usłyszeliśmy na spotkaniu Klubu Poszukiwaczy Historii Niepołomic. Temat oczywiście nie został wyczerpany, może uda się go kontynuować, zwłaszcza, że dotarliśmy tylko do okresu międzywojennego.
Dziękujemy Krzysztofowi Sojce za ciekawe spotkanie i liczymy na kolejne odkryte przez niego niepołomickie historie, niekoniecznie mroczne.
Ewa Korabik
Agnieszka Grab
Napisz komentarz
Komentarze